Rozdział 6
Jednak... tym razem coś było nie tak. Chodź Zecora stała na środku pokoju... nie odzywała się. Wzięłam głęboki oddech i już chciałam coś powiedzieć, gdy nagle Zecora zrobiła gest kopytkiem by dać mi znak bym była cicho. Nie wiedziałam o co jej chodzi, ale nie odzywałam się. Zecora wyparowała zostawiając na podłodzę jakąś kartkę. Podniosłam ją... była... albo strasznie pobazgrana, albo napisana językiem, którego... chwila... ja gdzieś widziałam te znaki! W mojej książce! Od razu pobiegłam do pokoju i zaczęłam szukać stronę z tymi znakami. Po długim czasie tłumaczenia wreszcie rozszyfrowałam te bazgroły! Chociaż jednego wyrazu nie mogłam przetłumaczyć, bo jakby... tusz się na nim rozlał, ale z reszty wynika napis "Najmniej ###### dusza może zostać opętana"... te drugie słowo, bardzo by pomogło przy tej rozkminie... bez tego to trochę nie ma sensu. Ktoś zaczął pukać do drzwi. Poszłam je otworzyć. Przyszła do mnie Chakie
-Ej Rous, przyszła do ciebie ta dziwna zebra?- spytała
-Tak, a co?- odpowiedziałam
-A nic, powiedziała, żebym do ciebie przyszła... znaczy nie pokazała, ale wskazała kopytem na twój dom, więc chyba o ciebie jej chodziło- powiedziała
-Nie odzywała się?- spytałam
-Nie- odpowiedziała
-To dziwne, że Zecora się nie odzywa... do żadnej z nas- powiedziałam zamyślona
-Ma focha?- spytała robiąc dziwne rzeczy ze swoją buzią
-Nie wiem- odpowiedziałam
-Ktoś tu smuta- powiedziała robiąc słodkie oczy
-Ja? Ja nie smutam- powiedziałam
-Widzę to- powiedziała szepcząc. Rzuciła się na mnie i zaczęła mnie łaskotać. Nagle do pokoju weszła Snowflake. Na początku miała dziwną minę patrząć na nas, ale potem zaczęła się śmiać. Chakie rzuciła się na nią
-Okej dziewczyny, może pogadamy o tej sprawie- powiedziałam wycierając łzy z oczu. Chakie tak bardzo mnie łaskotała, że zaczęłam płakać
-Okej- powiedziała Chakie wskakując na kanapę jak na trampolinę, Snowflake usiadła koło niej. Zaczęliśmy jakby... obgadywać Zecore. Mówiłyśmy, że jest dziwna i tak dalej... Chakie zaczęła śmiać się z Tymona, że jest strasznie poważny... A Snowflake mówiła, że dla Celestii i Luny ważniejsza jest jakaś impreza niż powstrzymanie Ponywille i całej Equestrii przed czymś co chce nas dopaść. Tak mijały godziny. Nagle, od tak zasnęłyśmy. Obudziłam się... na jakimś totalnym pustkowiu...
-Gdzie ja jestem?- spytałam
-Jeteś tam gdzie byłaś... niedawno- powiedział ktoś stojący za mną. Odwróciłam się, zobaczyłam Celestie i Lune
-Ale jak to?- spytałam -To nie jest Ponywille, gdzie jestem ja? moi przyjaciele? I w ogóle wszystko?- dodałam
-Tak kończy się nieostrożność...- powiedziała i wskazała kopytem na jedną z burzowych chmur. Podleciałam do niej... i zobaczyłam siebie... ale byłam strasznie słaba i szarsza... na kopytach i szyi aż do ucha miałam na sobie jakieś jaskrawo-zielone żyły... oczy też były takie jaskrawo-zielone...
-Ale to nie mogę być ja...- powiedziałam
-Owszem możesz... twoi przyjaciele też marnie skończą- powiedziała Luna, surowym tonem. Nagle zmienił się obraz... widziałam Chakie w jakimś lochu... wyglądała jakby zgubiła zmysły, tuliła się do ściany szepcząc coś. Znowu zmiana, widziałam Snowflake... miała na sobie czarny płaszcz z kapturem... przemierzała las... nie mając w ogóle celu...
-Tak skończą moi przyjaciele?... a co z Tymonem?- spytałam
-Tego dowiesz się w swoim czasie- powiedziała Luna... Obudziłam się
-Rous, Rous. Nic ci nie jest?- spytała Chakie
-Yyy... nie...- powiedziałam i nagle się obudziłam -co?! gdzie?! gdzie ja jestem?! gdzie jest Ponywille?!- krzyknęłam
-Uspokój się... miałaś koszmar...- powiedziała Snowflake
-Wow... to było takie realistyczne i straszne...- powiedziałam
-super, a teraz zakładaj kiece. Idziemy na gale- powiedziała Chakie
-Ale gala jest jutro- powiedziałam
-dziś jest już jutro- odpowiedziała
-spałam cały dzień?- spytałam
-można tak powiedzieć- powiedziała Chakie -A teraz zakładaj tą sukienkę!- dodała. Przebrałam się w sukienkę uszytą przez Rarity. Dziewczyny też ubrały swoje. Ruszyłyśmy do pociągu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz