Kira usiadła obok mnie na łóżku
-Nie rozumiem... dlaczego się za to tak obwiniasz?- spytała
-Po prostu... mam swoje zasady... a jedną złamałam- odpowiedziałam
-Jaką?- spytała
-Żeby być czujnym- odpowiedziałam
-To trochę dziwne... nikt przez całe życie nie jest na wszystko gotowy-powiedziała
-Ja kiedyś tak potrafiłam... ale tutaj wszystko mnie rozprasza- powiedziałam
-Hrrr... jak spotkam Discorda to go spale. Ten wredny potwór sprowadził mnie z mojego królestwa bym zajęła się jakimś ciągle płaczącym dzieckiem... przynajmniej mam tam zastępcze- powiedziała szepcząc. Chyba myślała, że tego nie słyszę, niestety, ale ona siedzi obok więc wszystko słysze...
-A więc myślisz, że jestem płaczącym dzieckiem?- spytałam
-Emm... ja nie miałam tego na myśli- tłumaczyła się
-Już mi pomogłaś... możesz wracać do siebie...- powiedziałam. Kira nic nie mówiła... siedziała przez chwile myśląc jak się odezwać. Wzięła głęboki oddech i wstała
-No to... ja idę- powiedziała znikając. Co jeśli... Co jeśli każdy tak o mnie myśli? Płaczące, zagubione dziecko... nie umiem czytać w myślach... ale podejrzewam, że każdy ma takie o mnie zdanie. Marzące... zamyślone... ciągle smutne i błądzące... dziecko... Nagle wpadła do mnie Snowflake
-Rous!- krzyknęła -Widziałam Tymona!- dodała. Od razu wstałam z łóżka
-Gdzie? Jest tu? Jest zdrowy?- pytałam
-Widziałam go w Ponywille... jest zdrowy... ale inny. Jego włosy stały się jasno-zielone. Oczy... zrobiły się czarne z zielonymi źrenicami... i jakby zielonymi żyłami. Takie żyły są też na jego kopytach, a znaczek zmienił się w zielony kryształ, taki sam jak twój tylko zielony- powiedziała -myślę, że przyszedł po ciebie- dodała. Dostałam takiego szoku, że szczęka mi opadła
-Wychodzimy- powiedziałam stanowczo
-Plan samobójczy? Raczej pasuje- odpowiedziała
-Rób jak chcesz, ja idę- powiedziałam. Wyszłam z domu i zaczęłam chodzić po Ponywille. I zauważyłam go, szedł w stronę przerażonych kucyków. Nagle spojrzał na mnie. A potem na mój kryształ. Uśmiechnął się szyderczo
-A więc, przyszłaś...- mówił... ale to nie był głos Tymona
-Został mojego przyjaciela ty zielona mazio!- powiedziałam
-Chyba nie, podoba mi się tu- odpowiedział podchodząc powoli do mnie. Wyleciałam w górę, nagle coś złapało mnie za kopyto. Spojrzałam w dół. Zobaczyłam, że moje kopyto jest złapane za jakąs magiczną zieloną linę. Lina zaczęła mnie przyciągać do ziemi. Machałam z całych sił skrzydłami, ale on był silniejszy
-Jak dorwę ten kryształ, to zerwę ci go z twojej szyi, nawet za cenę odcięcia ci głowy- powiedział. Nagle zobaczyłam coś pędzącego w moją stronę z góry. To byłam Kira. Spaliła linę i podleciała do mnie
-Jednak, muszę ci jeszcze w czymś pomóc- powiedziała uśmiechając się. Zeszłyśmy na ziemie
-Nie będę walczyć z alicornem... nie teraz. Ale to nie znaczy, że to nasze ostatnie spotkanie... Kiro- powiedział, zamienił się w maź i wypełz z wioski
-Widzę, że się ciebie uczepił, a raczej ciebie i twojego kryształu- powiedziała.



