czwartek, 29 grudnia 2016

Rozdział 13

Kira usiadła obok mnie na łóżku
-Nie rozumiem... dlaczego się za to tak obwiniasz?- spytała
-Po prostu... mam swoje zasady... a jedną złamałam- odpowiedziałam
-Jaką?- spytała
-Żeby być czujnym- odpowiedziałam
-To trochę dziwne... nikt przez całe życie nie jest na wszystko gotowy-powiedziała
-Ja kiedyś tak potrafiłam... ale tutaj wszystko mnie rozprasza- powiedziałam
-Hrrr... jak spotkam Discorda to go spale. Ten wredny potwór sprowadził mnie z mojego królestwa bym zajęła się jakimś ciągle płaczącym dzieckiem... przynajmniej mam tam zastępcze- powiedziała szepcząc. Chyba myślała, że tego nie słyszę, niestety, ale ona siedzi obok więc wszystko słysze...
-A więc myślisz, że jestem płaczącym dzieckiem?- spytałam
-Emm... ja nie miałam tego na myśli- tłumaczyła się
-Już mi pomogłaś... możesz wracać do siebie...- powiedziałam. Kira nic nie mówiła... siedziała przez chwile myśląc jak się odezwać. Wzięła głęboki oddech i wstała
-No to... ja idę- powiedziała znikając. Co jeśli... Co jeśli każdy tak o mnie myśli? Płaczące, zagubione dziecko... nie umiem czytać w myślach... ale podejrzewam, że każdy ma takie o mnie zdanie. Marzące... zamyślone... ciągle smutne i błądzące... dziecko... Nagle wpadła do mnie Snowflake
-Rous!- krzyknęła -Widziałam Tymona!- dodała. Od razu wstałam z łóżka
-Gdzie? Jest tu? Jest zdrowy?- pytałam
-Widziałam go w Ponywille... jest zdrowy... ale inny. Jego włosy stały się jasno-zielone. Oczy... zrobiły się czarne z zielonymi źrenicami... i jakby zielonymi żyłami. Takie żyły są też na jego kopytach, a znaczek zmienił się w zielony kryształ, taki sam jak twój tylko zielony- powiedziała -myślę, że przyszedł po ciebie- dodała. Dostałam takiego szoku, że szczęka mi opadła
-Wychodzimy- powiedziałam stanowczo
-Plan samobójczy? Raczej pasuje- odpowiedziała
-Rób jak chcesz, ja idę- powiedziałam. Wyszłam z domu i zaczęłam chodzić po Ponywille. I zauważyłam go, szedł w stronę przerażonych kucyków. Nagle spojrzał na mnie. A potem na mój kryształ. Uśmiechnął się szyderczo

-A więc, przyszłaś...- mówił... ale to nie był głos Tymona
-Został mojego przyjaciela ty zielona mazio!- powiedziałam
-Chyba nie, podoba mi się tu- odpowiedział podchodząc powoli do mnie. Wyleciałam w górę, nagle coś złapało mnie za kopyto. Spojrzałam w dół. Zobaczyłam, że moje kopyto jest złapane za jakąs magiczną zieloną linę. Lina zaczęła mnie przyciągać do ziemi. Machałam z całych sił skrzydłami, ale on był silniejszy
-Jak dorwę ten kryształ, to zerwę ci go z twojej szyi, nawet za cenę odcięcia ci głowy- powiedział. Nagle zobaczyłam coś pędzącego w moją stronę z góry. To byłam Kira. Spaliła linę i podleciała do mnie
-Jednak, muszę ci jeszcze w czymś pomóc- powiedziała uśmiechając się. Zeszłyśmy na ziemie
-Nie będę walczyć z alicornem... nie teraz. Ale to nie znaczy, że to nasze ostatnie spotkanie... Kiro- powiedział, zamienił się w maź i wypełz z wioski
-Widzę, że się ciebie uczepił, a raczej ciebie i twojego kryształu- powiedziała.

niedziela, 25 grudnia 2016

Rozdział 12

Najpierw dziwny incydent w pociągu, potem spotkanie jakiejś magicznej, rymującej zebry, następnie atak na zamek, a teraz klejnot, który nie chce się ode mnie oderwać! Czemu ja wyjeżdżałam z Wildejm?! Eeee.... nawet tego nie pamiętam... Chyba to był wybór moich rodziców... sama nie wiem.... za dużo mam na głowie! Myśląc o tym leżałam na swoim łóżku z gorącą czekoladą. Nagle do mojego pokoju weszła Twilight. Nie wiedziałam jak się tu dostała i jej nie usłyszałam...
-Hey... co chcesz?- spytałam
-Emm... no wiem... że ostatnio spotykają cię dziwne rzeczy... a ja nie mogę ci pomóc, dlatego przysyłam do ciebie, kogoś kto może ci pomóc. Powiedziała... nagle za nią pojawił się... no było to coś na pewno dziwnego... taki stworzenie stworzone z innych stworzeń...
-To jest Discord... powinien ci pomóc, jeśli chce być przyjacielem- powiedziała... ostatnie słowa z trochę większym naciskiem
-Tak, no oczywiście. Jestem Discord witam- powiedział podając mi wszystkie swoje łapy, złapałam tą orła... wydawała mi się najbardziej bezpieczna
-Okey, to wy pogadajcie, a ja muszę nadal rządzić królestwem... no to... pa- powiedziała i wyleciała przez okno. Discord tylko unosił się w powietrzu jakby leżąc
-To jak chce mi pomóc?- spytałam
-Wiesz... nie chce mi się tego robić, ale wezmę kogoś kto zajmie się tym za mnie... Wylosujmy kogoś!- powiedział. Obok niego pojawiło się koło ze znaczkami, zaczął nim kręcić. Koło kręciło się... i kręciło. Wreszcie Discord je zatrzymał. Wylosował się znaczek z płomieniem
-O! Księżniczka ognia! Jak miło!- krzyknął. Przed nim pojawił się alicorn... była czerwona i miała fioletowe włosy, a na rogu pierścień
-Czego chcesz Discord?- spytała
-Widzisz ją?- powiedział wskazując na mnie -To jest Rous, Twilight kazała mnie się nią zająć, ale mi się nie chce więc zwalam to na ciebie- dodał
-Chyba sobie żartujesz ze mnie- odpowiedziała
-Nie- powiedział hytrzę się uśmiechając
-To ostatni raz kiedy robie coś za ciebie, następnym razem zamienię cię w popiół- powiedziała groźnym głosem
-Oj jo joj, nie histeryzuj księżniczko- powiedział. W oczach alicorna było widać płomień. Kopnęła nogą o podłogę, a Discord zniknął w chmurze dymu
-Dobra Rous, jestem Kira i niestety muszę ci pomóc- powiedziała -Więc... w czym problem?- spytała. Opowiedziałam jej wszystko co mnie spotkało od początku w Ponywille... nawet to przed
-Teraz mój mózg działa na najwyższych obrotach by to zrozumieć...- powiedziała. Myślała tak przez dobre 10 minut, potem nagle wstała jakby miała pomysł
-Wiem!... W zamku ta maź dorwała twojego przyjaciela, po tym jak mówiłaś, że to coś weszło na twoje kopyto i szło wyżej, wnioskuje, że to coś potrafi jakby się w kogoś w chłonąc za pomocą może uszu czy czegoś... to może oznaczać, że to coś weszło do twojego przyjaciela i skoro on jest jednorożcem to możliwe, że to on spalił księgę w bibliotece i gonił cię przez las... ten kryształ to może być coś potrzebnego mu do zawładnięcia światem, albo może mu zniszczyć jego plany!- powiedziała... Miałam teraz takie ścięcie mózgu... a potem łzy w oczach
-Wiedziałam! Ta maź go dorwała! To moja wina!- powiedziałam i zaczęłam płakać w poduszkę
-To nie twoja wina... przecież nie mogłaś tego przewidzieć...- powiedziała spokojnie.
Ale... to... moja... wina...

~Wiem, że nie miało być rozdziałów, ale ten jest zapasowy ;)

sobota, 24 grudnia 2016

                                                        Wesołych Świąt

Z całego serca życzę wam wszystkich wesołych świąt, udanego sylwestra i szczęśliwego miłego roku! Mama nadzieje, że miło spędzicie czas z rodziną :) Rozdziałów może nie być do poniedziałku, bo wiecie... Wigilia, prezenty, czas z rodziną. Mam nadzieje, że mnie nie zabijecie ;)



                                                                                                         Wesołych świąt życzy Pikachu :3
                                                                                                                            (Wicia)

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Rozdział 11

Obudziłam się. Wstałam z podłogi i poszłam do kuchni przygotować sobie moją ulubioną karmelową cherbatę. Gdy była już gotowa poszłam do salonu. Zaczęłam pić. Nadal byłam strasznie zmęczona. Mogłabym iść jeszcze spać... ale patrząc na zegarek i widząc, że spałam całe 12 godzin nie chce mi się iść spać... Nic mi się nie chciało. Nawet ruszać skrzydłami. Okropne uczucie... Spojrzałam na słoik gdzie wcześniej była maź, przypominając sobie to co stało się ostatniego wieczoru... teraz właśnie ździwiło mnie, że jeśli księżniczki zaginęły to jak to możliwe, że jest dzień i noc... znaczy, że słońce i księżyc wstają i zachodzą. Przecież tym zajmowały się księżniczki. Czy to znaczy, że żyją i są przytomne? No chyba, że coś innego to robi... I nagle zauważyłem, że cherbata się skończyła... tak się zamyślałam, że nawet tego nie zauważyłam. Ehh... od dziecka jestem marzącym kucykiem... Wyszłam na dwór. Wzięłam wdech świeżego powietrza. I od razu poczułam się lepiej. Nie wiem czemu, ale coś mnie kusiło, żeby iść do lasu Everfree... kusiło? Raczej ciągnęło mnie do tego. Chcąc nie chąc poszłam tam. Zagłębiałam się coraz głebiej lasu. Poczułam, że jestem coraz bliżej czegoś co mnie woła. Znalazłam się na polanie. Na środku był dziwny pień, na którym leżał jakiś naszyjnik. Gdy podeszłam bliżej zauważyłem, że to jakiś kryształ na sznurku... ale to było dziwne... bo krzyształ jakby był umucowany do tego sznura... Podniosłam go. Nagle sam uczepił się mojej szyi i sam się na niej zawiesił. Próbowałam go zdjąć, ale z żadnych moich sił nie mogłam tego zrobić
-Znowu ty!- krzyknął ktoś. Zaczęłam się rozglądać, ale nikogo nie było
-Przestań w końcu mi stawać na drodze i w pokoju oddaj mi ten kryształ!- powiedział
-Nie mogę... nie chce się zdjąć- odpowiedziałam
-Kłamiesz!- krzyknął tak, aż się ziemia zatrzęsła -Jeśli go nie oddasz, dorwe ciebie i twoich przyjaciół!- dodał. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc zaczęłam uciekać. Słyszałam jak coś za mną mnie goni, ale nie oglądałam się, tylko biegłam na przód
-Ten kryształ jest mój! Oddaj go!- dalej krzyczał -Pożałujesz tego...- dodał ciszej i zawrócił, a przynajmniej tak mi się zdawało. Dobiegłam do Ponywille i na wejściu wpadłam na Chakie i Snowflake
-O Rous! Gdzie byłaś?- spytała Snow flake
-I co tu masz za kryształ?- dodała Chakie patrząc na niego wielkimi oczami
-Byłam w lesie Everfree... tam zna...znalazłam te...n kryształ- powiedziałam sapiąc
-Widać, że się nabiegałaś- powiedziała Snowflake
-Wiem... Bo coś zaczęło mnie go...gonić- odpowiedziałam
-Gonić?- spytała
-Wiem! Obgadamy to u mnie w domu!- powiedziała Chakie
-Niech ci będzie- odpowiedziała Snowflake. Wszystkie poszłyśmy do domu Chakie... z zewnątrz był różowo-niebieski, a w środku różowo-biały. Na ścianach w jednym z pokoi były ponaklejane plakaty z gier. Dom był tak samo duży jak mój. Usiadłyśmy przy stole. Tu były tylko o kilka plakatów mniej niż w tamtym pokoju. Zauważyłem, że Chakie ma plakat ze znaczkiem tego chłopaka co ją zdenerwował na Gali
-Czy to nie znaczek tego chłopaka z Gali?- spytałam. Chakie walła kopytem w ten plakat
-Tak, to on- powiedziała zdenerwowana przez zęby. Zamilkłam. Chakie podała nam kubki z gorącą czekoladą. Zaczęłyśmy pić, a w miedzy czasie opowiadałam co stało się w lesie Everfree
-Więc mówisz, że tego nie da się zdjąć?- spytała Snowflake
-Tak...- odpowiedziałam
-No to zobaczymy... Chakie złap ją- powiedziała. Chakie zrobiła to. Snowflake wycelowała swój róg we mnie. Magią zaczęła przyciągać mój naszyjnik. Robiła to z całych sił... nawet prawie mnie dusząc, ale wszystko na marne
-To jest jakieś dziwne, nie działa na niego nawet magia- powiedziała Snowflake
-To spróbujmy łatwiejszym sposobem- powiedziała biorąc ogromne nożyczki. Już je ustawiła. Z całych sił je ciachła... ale jedyne co się stało,to dzióra między ostszami
-To wypaliło mi nożyczki... akysz demonie!- powiedziała
-To coś nie chce chyba żebyś to zdjęła- powiedziała Snowflake
To mam już życie pod górkę...

piątek, 16 grudnia 2016

Rozdział 10

Z powodu najazdu na królestwo musieliśmy wrócić do Ponywille... Kero został w Canterlot, bo tam mieszkał... ale coś było nie tak, bo nie było z nami Tymona. Na początku gali gdzieś poszedł i do teraz nigdzie go nie widziałam. Zaczęłam się o niego bać... Wszyscy wmawiają mi, że nie jestem jakąś niańką żeby wszystkiego pilnować... ale ja myślę inaczej. Skoro inni nie mogą to ja coś zrobię. Byłam w domu. Z okna patrzałam na wieki zamek dwóch sióstr... nawet stąd było widać tą dziurę. Nie wytrzymałam. Wyleciałam przez okno i poleciałam do zamku. Trochę mi to zajęło. Było w nim pełno strażników. Przemknęłam się do sali tronowej. Zajrzałam wszędzie, ale nigdzie nie widziałam powodu przybycia tej mazi. Poleciałam niżej... tam skąd przybyło to coś. Znowu zaczęłam szukać. Na podłodze znalazłam część tego czegoś. Nie miałam nic więc włożyłam to coś do słoika, który leżał na szafce. W domu postaram się coś znaleść o tym w księdze. Nagle nadepnęłam na coś. To były czyjeś włosy... dobrze rozpoznawałam ten kolor...
-Tymon?- powiedziałam do siebie. Podniosłam je... co dziwne kilka włosków było jasno-zielonych... jak ta maź... ona... dopadła go. Łza spłynęła mi po policzku. Spojrzałam w niebo. Byłam teraz strasznie zdeterminowana. Poleciałam do domu z większą prędkością niż do zamku. Natychmiast otworzyłam księgę i zaczęłam szukać. Patrzałam na wszystkie strony, wszystkie szczegóły, wszystkie pojedyńcze słowa. Jednak nic nie znalazłam... gdzie ja mogę znaleść księgi? Dom Twilight! Opowiadała mi, że ma tak sporą bibliotekę. Szybko tam poleciałam. Nikogo nie było więc nikt nie będzie wiedział, że tu jestem. Zaczęłam szukać. Znalazłam książkę o tytule "Dziwne mazie i ciecze". Otworzyłam i zaczęłam szukać. Na jednej ze stron zobaczyłam tę maź! Nagle ktoś za mną zasłonił ją kopytem...
-Za dużo wiesz...- powiedział. I magicznie spalił księgę. Odwróciłam się
-Halo?- spytałam, ale nikogo nie było...
-T-to była groźba? Czy ostrzeżenie?- spytałam, ale nawet jeśli ktoś tu był... to teraz go nie ma. Spojrzałam na proch po książce...
-Z tego za wiele się nie dowiem...- powiedziałam. Wróciłam do domu... podeszłam do mojego słoika i zauważyłam, że maź uciekła... nawet jeśli słoik był dobrze zamknięty. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam to dziwne coś przemieszczające się pomiędzy szafkami
-T-to żyje?!- spytałam. Zaczęło leź w moją stronę. Nie wiedziałam co zrobić. Nadepnęłam na to... nie wiedziałam co teraz. To coś zaczęło wspinać się po mojej nodze. Nagle przez drzwi wparowała Zecora i rzuciła we mnie jakimś dziwnym proszkiem. Przez chwilę się dusiłam, ale potem zobaczyłam, że ten proszek jakby "zabił" te maź
-Nie trzyma się takich rzeczy przy boku, uważaj by to nie wlazło ci do oczu- powiedziała
-Ale co to jest?! Kim jest ta osoba w domu Twilight, która spaliła księgę?!- spytałam wystraszona
-To ktoś kogo dobrze znasz... przez niego te problemy masz- odpowiedziała
-Ktoś kogo znam?- spytałam
-Nie mogę powiedzieć... on nie może więcej wiedzieć...- odpowiedziała i znowu wyparowała... Po tym wszystkim byłam wykończona... padłam... nawet nie na łóżko, tylko na podłogę. Zasnęłam.

czwartek, 15 grudnia 2016

Rozdział 9

Gala mijała strasznie powoli... Chakie zdenerwowała się i poszła... nie wiem gdzie jest Snowflake i Tymon. Robiło się trochę nudno. Chodziłam po sali z Kero omijając tłum,nagle podszedł do nas jakiś mężczyzna z aparatem
-Na Celestie! Tak słodko wyglądacie razem! Pozwolicie?- powiedział i zrobił nam zdjęcie. Ludzie wokół nas zaczęli coś mówić
-Przepraszam, to ty jesteś tą dziewczyną co przybyła z księżniczką Twilight? A ty to ten chłopak z tej bogatej rodziny Shane?- spytała jakaś kobieta
-Tak- odpowiedzieliśmy razem
-Zaiskrzyło coś pomiędzy wami?- spytał jakiś pan. Żadne z nas nie chciało się odezwać
-To chyba znaczy tak!- powiedziała jakaś kobieta z radością
-Proszę o spokój, dopiero się poznaliśmy, to nic wielkiego- powiedział Kero
-Czyli miłość od pierwszego wejrzenia?- spytali
-Nie?- odpowiedziałam
-No już nie bądźcie tacy skromni- powiedział ktoś kto zrobił nam zdjęcie. Przed tłum wepchnęła się Snowflake
-Przepraszam! Kradne wasze gołąbeczki!- powiedziała, wzięła nas za kopyta i zabrała na bok
-Dzięki za pomoc- powiedziałam
-Nie ma za co- odpowiedziała
-To ta Snowflake?- spytał Kero
-Tak to ona... Ej, a tak w ogóle skąd wiedziałaś, gdzie jesteśmy?- spytałam
-Chakie mi powiedziała... mówiła też o jakimś idiocie- odpowiedziała
-Taaak...znamy go- powiedział Kero
-Okey, muszę znaleść Chakie zanim dostanie furii- powiedziała Snowflake i odeszła
-Furii?- spytał Kero
-Nie,ja też nie wiem co to znaczy- odpowiedziałam
-A tak w ogóle to kiedy kończy się ta gala?- spytałam
-Chyba rano...- odpowiedział. Nagle usłyszeliśmy wybuch
-Co to było?!- spytał Kero. I przypomniałam sobie, że miałam być czujna i skupiona... a co ja robię? Oczywiście nie to co trzeba. Szybko poleciałam na miejsce zdarzenia. To było w sali tronowej księżniczek. Zobaczyłam, że Twilight i jej przyjaciółki były już na miejscu. Na ścianie i suficie była ogromna dziura. Podleciałam bliżej. Byłam już nad dziurą. Spojrzałam pod siebie, w podłodze też była dziura. Jakaś zielona maź zbliżała się w moją stronę
-Rous!- krzyknął Kero lecąc w moją stronę i dosuwając mnie od tego czegoś zanim wyskoczyło. Maź wyleciała w niebo i zniknęła. Podlecieliśmy do Twilight. Stały nieruchomo przyklejone do ziemi tą zieloną mazią
-Twilight? Halo!- mówiłam, ale żadna z nich nie odpowiadała
-Rarity? Rainbow Dash? Pinkie Pie?! Ktokolwiek?!- krzyknęłam
-Są sparaliżowane?- spytał Kero
-Nie wiem, ale chyba tak...- odpowiedziałam
-A gdzie księżniczka Celestia i księżniczka Luna?- spytał
-Tego też nie wiem. Ja już nic nie wiem...- powiedziałam padając na kolana. Zobaczyłam, że tłumy kucyków stało w drzwiach patrząc na te wszystkie szkody
-Nie ruszać się!- krzyknął jeden ze strażników. Reszta biegła za nim
-Gdzie są księżniczki i co im się stało?- spytał
-Była tu jakaś dziwna zielona maź... księżniczki zniknęły... a Twilight i jej przyjaciółki zostały sparaliżowane...- wyjaśnił Kero
-Zielona maź? Widzieliście ją? Gdzie odeszła?- pytał dalej
-Wyleciała w niebo...- odpowiedziałam. Czułam się strasznie... wiem, że nie powinnam się martwić, bo przecież to nie moja wina... ale czułam się źle, że nie poszłam za nimi... że nie było mnie przy tym... że nie mogłam jakoś pomóc... Gala zakończyła się szybciej z powodu napadu na królestwo.

środa, 14 grudnia 2016

Rozdział 8

Byliśmy koło przekąsek. Jedliśmy właśnie karmelowy tort, gdy nagle w naszą stronę zaczął biec jakiś mały kucyk
-O nie... mój brat- powiedział Kero
-to twój młodszy brat? Jest słodki- powiedziałam
-I strasznie irytujący... a bynajmniej dla mnie- odpowiedział. Brat Kero był już koło nas, ździwiło mnie, że tata Kero i jego brat są zwykłymi kucykami, a Kero jest pegazem...
-Cześć Kero! Cześć koleżanko Kero!- krzyknął
-Hej...- odpowiedziałam
-Cześć Maly...- powiedział Kero
-Co porabiacie?- spytał i nagle zauważył ciasto -o tort!- dodał i wepchnął swój pyszczek w ciasto Kero. On tylko patrzał znudzony jak brat pożera jego jedzenie z talerza ochlapując bitą śmietaną siebie i Kero. Gdy skończył pobiegł w tłum. Kero wziął chustkę i wytarł bitą śmietanę z garnituru
-Dzień w dzień to samo...- powiedział
-Wow, nie wiedziałam, że rodzeństwo jest tak straszne- powiedziałam
-Nie masz rodzeństwa?- spytał
-Nie... i chyba nie chce mieć- odpowiedziałam. Kero chciał coś właśnie powiedzieć, gdy zza stołu powoli wysunęła się Chakie
-Rous! Znalazłaś sobie chłopaka!- krzyknęła
-Co? Ja? On? Chyba sobie żartujesz Chakie- odpowiedziałam,
   
(niektóre obrazki będą wstawione w tekst, aby pokazać reakcje kucyków czy wydarzenia, które się dzieją)

ale Chakie chyba mnie nie słuchała. Podeszła do Kero
-Cześć jestem Chaki, przyjaciółka Rous, miło mi cię poznać- powiedziała
-Kero... i nawzajem- odpowiedział. Chakie znowu zaczęła robić dziwne rzeczy ze swoją twarzą
-Chakie, a gdzie jest Snowflake?- spytałam
-W toalecie, załatwia się- odpowiedziała. Nagle do stołu podszedł jakiś "gang" kucyków. Jeden z nich... to chyba był szef, miał irokeza, a jego znaczek to były czerwone szramy
-Gdybym ja był w tej grze to od razu był załatwił tego Wiedźmina- mówił coś do swoich koleszków. Nagle Chakie znieruchomiała. Odwróciła się i podeszła do nich
-Za kogo ty się uważasz, że myślisz, że pokonasz Wiedźmina?- spytała tego z irokezem
-Ja jestem po stronie Dzikiego gonu, i każdy wie, że on jest lepszy od Wiedźmina, ale oczywiście w grach dobro musi zwyciężać- odpowiedział. W oczach Chakie było widać mordor
-Jesteś idiotą jeśli myślisz, że pokonasz Wiedźmina!- krzyknęła
-A ty czemu go tak bronisz?- spytał -Czekaj... nie gadaj, że taka różowa pinda jak ty ma znaczek z Wiedźmina
-A mam i co ci do tego?- spytała. Chłopak uśmiechnął się i pokazał swój znaczek
-Wiedziałam, że w Dzikim gonie są lamusy, ale ty to już przesada- powiedziała robiąc głupi uśmieszek
-Ha! Ha! Ha!- bardzo śmieszne -lepiej weś wyjdź, bo nie mogę patrzęc na twoją sukienkę!- powiedział

-I dobra!- odpowiedziała i poszła sobie. Kero i ja tylkos staliśmy jak słupy i patrzeliśmy na to co się dzieje
-Wow... chyba oddziele mojego brata od gier komputerowych- powiedział Kero.

wtorek, 13 grudnia 2016

Rozdział 7

Przy wchodzeniu do pociągu przeszedł mnie dreszcz... znowu jadę pociągiem i boję się co może mnie tu spotkać... podróż mijała spokojnie, nic się nie działo. Jednak ja byłam ciągle skupiona. Chodź inni śmiali się i rozmawiali ze sobą, ja spoglądałam w okno gotowa na wszystko
-Coś cie trapi?- spytał Tymon i usiadł przede mną
-Nie, nic takiego. Po prostu zastanawiam się co będziemy tam robić- powiedziałam
-Chyba to co zwykle się robi na imprezach czy balach... no wiesz... taniec, muzyka...- mówił
-I tort!!!- przerwała mu Chakie
-Tak... i tort- powiedział. Jechaliśmy dalej. Byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy i od razu weszliśmy do wielkiego zamku... To chyba zamek dwóch sióstr
-To teraz zabawa jak za dawnych czasów!- powiedziała Rainbow Dash unosząc się w powietrzu
-Uspokój się Dash, jesteś w pałacu!- powiedziała Rarity
-To wy idzci się zabawić, a my musimy się spotkać z księżniczką Celestią- powiedziała Twilight. Wszystkie sześć przyjaciółek poszły do jakiejś komnaty. Zostawili nas przed wielką salą, gdzie było wiele kucyków. Nie wiedziałam co robić... strasznie się stresowałam. Chakie tylko piskła z radości i poszły gdzieś z Snowflake
-To ja idę się rozejrzeć- powiedział Tymon i wtopił się w tłum. Zaczęłam chodzić bez celu przez tłum. Nagle wpadłam na kogoś
-Oj, przepraszam. Nie zauważyłam cię...- powiedziałam i spojrzałam na tą osobę. To był ten sam chłopak, na którego wpadłam wysiadając z pociągu do Ponywille
-Nie no spoko... też się zagapiłem. Straszny tu tłum- odpowiedział
-Masz racje, sporo tu ludzi...- powiedziałam
-Wiesz może, gdzie jest balkon? Jestem tu pierwszy raz i nie znam tego zamku. Podobno są tam piękne widoki- powiedziałam
-Przykro mi, ja też jestem tu pierwszy raz- powiedziałam
-To może razem poszukamy?- spytał
-Okey- odpowiedziałam trochę rumieniąc się. Zaczęliśmy razem chodzić i szukać tego balkonu
-Wkońcu- powiedział chłopak wskazując na wielkie wyjście na dwór. To był ten balkon. Był on naprawdę wielki
-Spójrz zachód słońca- powiedział. Po chwili zastanawiania się skumałam, że naprawdę było zaćmienie słońca.... ale niedawno było jasno...
-Tak w ogóle, jak się nazywasz?- spytał
-Rous  Scwarts, a ty?- odpowiedziałam
-Kero Shane- powiedział. To nazwisko brzmi jakoś znajomo.... nie wiem czemu. Nagle podszedł do nas jakiś mężczyzna. Wyglądał bardzo... bogato
-Kero, chodzisz po tym pałacu, a ja nie mogę cię znaleść- powiedział
-Przepraszam tato...- odpowiedział. Nagle mężczyzna zauważył mnie...
-Co to za dama?- spytał
-O, to Rous Scwarts... wpadliśmy na siebie niedawno- odpowiedział. Mężczyzna prychnął
-Scwarts... jak to możliwe, że przybyłaś tu aż z Woldejn?- spytał
-Zna pan to miejsce?- spytałam
-Tak i twoich rodziców... Których nie darzę szacunkiem...- odpowiedział
-Dlaczego?- spytałam
-To osobiste sprawy. Nie mieszaj się w to- powiedział patrząc mi prosto w oczu z morderczym spojrzeniem
-Uważaj Kero... nie każdy jest taki na jakiego wygląda- powiedział i odszedł
-To na serio twój tata?- spytałam -Jest trochę straszny...- dodałam
-Tak... i w dodatku strasznie nad opiekuńczy od kiedy mama...- powiedział, ale nie skończył
-Twoja mama nie żyje?- spytałam. Kero nic nie odpowiedział
-Rozumiem... nie wiedziałam...-powiedziałam
-To nie twoja wina- powiedział i westchnął -koniec tych smutków...- szepnął
-Idziesz na poczęstunek?- spytał próbując się uśmiechnąć
-Tak, jasne- odpowiedziałam. Weszliśmy do środka.

środa, 7 grudnia 2016

Rozdział 6


Jednak... tym razem coś było nie tak. Chodź Zecora stała na środku pokoju... nie odzywała się. Wzięłam głęboki oddech i już chciałam coś powiedzieć, gdy nagle Zecora zrobiła gest kopytkiem by dać mi znak bym była cicho. Nie wiedziałam o co jej chodzi, ale nie odzywałam się. Zecora wyparowała zostawiając na podłodzę jakąś kartkę. Podniosłam ją... była... albo strasznie pobazgrana, albo napisana językiem, którego... chwila... ja gdzieś widziałam te znaki! W mojej książce! Od razu pobiegłam do pokoju i zaczęłam szukać stronę z tymi znakami. Po długim czasie tłumaczenia wreszcie rozszyfrowałam te bazgroły! Chociaż jednego wyrazu nie mogłam przetłumaczyć, bo jakby... tusz się na nim rozlał, ale z reszty wynika napis "Najmniej ###### dusza może zostać opętana"... te drugie słowo, bardzo by pomogło przy tej rozkminie... bez tego to trochę nie ma sensu. Ktoś zaczął pukać do drzwi. Poszłam je otworzyć. Przyszła do mnie Chakie
-Ej Rous, przyszła do ciebie ta dziwna zebra?- spytała
-Tak, a co?- odpowiedziałam
-A nic, powiedziała, żebym do ciebie przyszła... znaczy nie pokazała, ale wskazała kopytem na twój dom, więc chyba o ciebie jej chodziło- powiedziała
-Nie odzywała się?- spytałam
-Nie- odpowiedziała
-To dziwne, że Zecora się nie odzywa... do żadnej z nas- powiedziałam zamyślona
-Ma focha?- spytała robiąc dziwne rzeczy ze swoją buzią
-Nie wiem- odpowiedziałam
-Ktoś tu smuta- powiedziała robiąc słodkie oczy
-Ja? Ja nie smutam- powiedziałam
-Widzę to- powiedziała szepcząc. Rzuciła się na mnie i zaczęła mnie łaskotać. Nagle do pokoju weszła Snowflake. Na początku miała dziwną minę patrząć na nas, ale potem zaczęła się śmiać. Chakie rzuciła się na nią
-Okej dziewczyny, może pogadamy o tej sprawie- powiedziałam wycierając łzy z oczu. Chakie tak bardzo mnie łaskotała, że zaczęłam płakać
-Okej- powiedziała Chakie wskakując na kanapę jak na trampolinę, Snowflake usiadła koło niej. Zaczęliśmy jakby... obgadywać Zecore. Mówiłyśmy, że jest dziwna i tak dalej... Chakie zaczęła śmiać się z Tymona, że jest strasznie poważny... A Snowflake mówiła, że dla Celestii i Luny ważniejsza jest jakaś impreza niż powstrzymanie Ponywille i całej Equestrii przed czymś co chce nas dopaść. Tak mijały godziny. Nagle, od tak zasnęłyśmy. Obudziłam się... na jakimś totalnym pustkowiu... 
-Gdzie ja jestem?- spytałam
-Jeteś tam gdzie byłaś... niedawno- powiedział ktoś stojący za mną. Odwróciłam się, zobaczyłam Celestie i Lune
-Ale jak to?- spytałam -To nie jest Ponywille, gdzie jestem ja? moi przyjaciele? I w ogóle wszystko?- dodałam
-Tak kończy się nieostrożność...- powiedziała i wskazała kopytem na jedną z burzowych chmur. Podleciałam do niej... i zobaczyłam siebie... ale byłam strasznie słaba i szarsza... na kopytach i szyi aż do ucha miałam na sobie jakieś jaskrawo-zielone żyły... oczy też były takie jaskrawo-zielone... 
-Ale to nie mogę być ja...- powiedziałam
-Owszem możesz... twoi przyjaciele też marnie skończą- powiedziała Luna, surowym tonem. Nagle zmienił się obraz... widziałam Chakie w jakimś lochu... wyglądała jakby zgubiła zmysły, tuliła się do ściany szepcząc coś. Znowu zmiana,  widziałam Snowflake... miała na sobie czarny płaszcz z kapturem... przemierzała las... nie mając w ogóle celu...
-Tak skończą moi przyjaciele?... a co z Tymonem?- spytałam
-Tego dowiesz się w swoim czasie- powiedziała Luna... Obudziłam się
-Rous, Rous. Nic ci nie jest?- spytała Chakie
-Yyy... nie...- powiedziałam i nagle się obudziłam -co?! gdzie?! gdzie ja jestem?! gdzie jest Ponywille?!- krzyknęłam
-Uspokój się... miałaś koszmar...- powiedziała Snowflake 
-Wow... to było takie realistyczne i straszne...- powiedziałam
-super, a teraz zakładaj kiece. Idziemy na gale- powiedziała Chakie
-Ale gala jest jutro- powiedziałam
-dziś jest już jutro- odpowiedziała 
-spałam cały dzień?- spytałam

-można tak powiedzieć- powiedziała Chakie -A teraz zakładaj tą sukienkę!- dodała. Przebrałam się w sukienkę uszytą przez Rarity. Dziewczyny też ubrały swoje. Ruszyłyśmy do pociągu. 

czwartek, 1 grudnia 2016

Rozdział 5

Trochę dziwiło mnie to, że jak przyjechaliśmy do Ponywille, a od razu idziemy na jakąś Gale. To jest tak samo podejrzane jak przyśpieszenie pociągu... Czy znowu te wszystkie zdarzenia kontroluje to coś? Nie wiem jak jest z innymi, ale ja na pewno nie będę spokojna podczas tego balu, bo nie mogę przestać myśleć o tym, że jesteśmy w niebezpieczeństwie. Muszę być czujna... chyba jako jedyna mam takie zamiary. Dopóki jestem przygotowana na atak ten potwór nie powinien zaatakować. Nie mogę się dekoncentrować... wkuj to sobie w głowę Rous... pełne skupienie
-Coś ty taka spięta?- spytała Dash
-Emm... ja nie mogę się... nie skupiać! Tak od dzieciństwa... no wiesz- powiedziałam, oczywiście, że kłamałam. Inaczej by mnie namawiali na to bym się zrelaksowała
-Aha... kumam- odpowiedziała. Wyszłyśmy z domu Rarity. Było jeszcze południe... a raczej troszkę w po więc wraz z Dash, Flutershy i Chakie poleciełyśmy polatać i pozwiedzać. Dash była bardzo szybka, ja i Chakie leciałyśmy w średniej prędkości, a Flutershy... wlokła się za nami
-Czemu lecisz tak wolno?- spytała Chakie patrząc do tyłu na Flutershy
-Wole lecieć wolno... po co się śpieszyć?- powiedziała znów tym swoim cichym głosem. Chakie wzruszyła ramionami, patrząc na mnie coś w stylu "nie rozumiem jej". Leciałyśmy nad Ponywille... lasem Everfree i farmą Aplejack. Flutershy i Dash opowiadały nam o historiach związanymi z tymi miejscami
-Ej, czemu Twilight z nami nie poleciała? Przecież jest alikornem- spytałam
-Ona musi się zając czymś z Rarity i Pinkie Pie- powiedziała Flutershy
-To coś ważnego?- spytała Chakie
-Tak, chodzi o te Gale- powiedziała Dash i właśnie sobie przypomniałam, że mam być czujna. Pewnie jeszcze chwila i by nas coś zjadło. Muszę się skupić. Nie słuchaj ich Rous, leć przed siebie i skup się na tym by ty i twoi nowi przyjaciele nie skączyły jak zombie czy karma dla psów. Pełne skupienie. Patrzałam wyłącznie przed i pod siebie by doskonale widzieć co się dzieje i gdzie może być jakieś zagrożenie. Nagle zauważyłam, że moich przyjaciół nie ma już obok mnie. Zawiodłam?! Tak od razu?! Miałam się skupić! Żeby nikt nie ucierpiał! Mówiłam do siebie z żalem. Nagle przyleciała do mnie Twilight
-Rous! Nic ci nie jest!- powiedziała
-Tak, a co ma mi być?- spytałam
-Nie wiem, Chakie, Rainbow Dash i Flutershy powiedziały mi, że cie coś zahipnotyzowało, że ciągle leciałaś przed siebie i nie słuchałaś ich- powiedziała
-Oj... przepraszam, zamyślałam się- powiedziałam
-Okej, wracajmy zanim zaczną się martwić- powiedziała. Wróciłyśmy do domu po czym wyjaśniłyśmy sprawę. Ciągle wmawiałam sobie bym się skupiła... ale tym razem z umiarem, bo następnych razem może mnie wywiać na pustynie
-Okej, teraz skupmy się na rzeczy. Jutro mamy Gale, stroje gotowe. Rano macie od razu, OD RAZU do mnie przyjść by ubrać sukienki i być jak najszybciej na Gali, rozumiecie?- spytała Rairty. Wszyscy przytaknęli
-Okej, to teraz możecie iść- powiedziała z uśmiechem na twarzy. Od razu poleciałam do siebie, bo byłam głodna... gdy otworzyłam drzwi znowu odwiedziła mnie Zecora...