Rozdział 18
Przeczytaj moje myśli... przejrzał mnie na wylot... on wie co myślę... co ja mam teraz zrobić? Wszystko co wymyśle... będzie już przez niego przewidziane... Pozostało mi jedno... nadzieja...że wszystko się naprawi...że Equestria będzie wolna
-Możesz iść... i tak nic nie zdziałasz...- powiedział patrząc na rozpadające się Ponywille. Wstałam i wyszłam z pokoju... Przechodziłam przez korytarz... Nagle zauważyłam jakiś dziwny pokój... Weszłam do niego... Wisiały tam... (zapomniałam nazwy xd, chodzi o takie dziwne dywany na ścianach z jakimiś wizerunkami)... było ich siedem... na każdym był znaczek.
Znaczek Tymona... tego dobrego...był zniszczony... znaczek Kiry... mój znaczek... znaczek Chakie... znaczek Snowflake i znaczek Damiena. Został jeden... wydawał się taki znajomy... Próbowałam sobie przypomnieć kogo to znaczek... ale nic. Skoro on tutaj jest to musiał mieć jakiś udział w walce z Tymonem skoro on zna jego znaczek... Nagle poczułam przed sobą czyjąś obecność... to uczucie mnie powaliło... czułam się jakby stał przede mną duch... ktoś kogo znam... ale kogo? Kto to jest?... Jest taki bliski mojemu sercu... ale tak daleki. Łza spłynęła mi po policzku...
Nie wiedziałam co zrobić, co powiedzieć. Odeszłam od pokoju. Poszłam do lochu zastanawiając się kim była ta osoba
-Zostaw mnie...- powiedziałam... do siebie... Weszłam do lochu, tam gdzie byli moi przyjaciele... Zobaczyłam Kire
-Rous...- powiedziała -Rous... co on ci zrobił?- spytała patrząc na moje skrzydła i kopyta. Nie odpowiedziałam
-Proszę odpowiedz... walcz z nim...- mówiła. Nadal milczałam
-Heh... Rozumiem... Zapłaci mi za to... za wszystko... mi... Zapłaci!- krzykneła i zaczęła się szarpać. Była waleczna, z całych sił próbowała się uwolnić. Stałam przed nią... z kamienną miną bez uczucia...
-Nie potrafię... Rous... proszę... pomóż...- powiedziała patrząc na mnie z łzami w oczach. Poszłam dalej
-Nie daj mu się opanować! To ty sobą rządzisz!- krzyknęła, po korytarzu przetoczyło się jej echo. Znalazłam leżącą Snowflake... śniła... pewnie o tym co mówił Tymon. Ominęłam ją... Przeszłam obok więzienia Chakie i Damiena nie patrząc nawet na nie...
-Przepraszam was... nie mogę... nie potrafię...- powiedziałam... po chwili poczułam jak moje serce się rozpada... moja nadzieja... moja determinacja... jak ja zanikam...
-Nie...- powiedziałam cicho i wróciłam do Chakie
-Nie!- krzyknęłam i zaczęłam walić w kraty
-Nie!- krzyknęłam ponownie i rozwaliłam jedną z krat. Z resztą poszło łatwiej... Podeszłam do Chakie
-Chakie...- powiedziałam. Nic nie odpowiedziała. Pobiegłam do Damiena... znowu rozwaliłam kraty... nikt nie reagował na to... Kira... też nic... wreszcie doszłam do Snowflake
-Proszę odpowiedz...- powiedziałam. Zaczęłam płakać nad jej twarzą...
-Rous?- powiedziała Snowflake otwierając oczy
-Zrobiłaś to...- szepnęła
-Co masz na myśli?- spytałam przez łzy. Zapadła cisza. Nagle Snowflake rzuciła się na mnie przytulając mnie
-Pokonałaś go- powiedziała. Spojrzałam na swoje kopyto... żyły znikły... Zobaczyłam jak Chakie, Damien i Kira szli w naszą stronę
-Wierzyłam w ciebie- powiedziała Kira
-Ja śnie? Jesteście wolni- powiedziałam
-Pamiętasz te kraty?... Były zrobione z twojego strachu... Jesteśmy wolni... bo pokonałaś strach i pomogłaś nam- powiedziała Snowflake
-Brawo Rous!- powiedziała Chakie. Snowflake puściła mnie, bo zauważyła kogoś za mną
-Rous?- usłyszałam znajomy głos za mną. Wiedziałam kto to... bez zastanowienia odwróciłam się i rzuciłam się w ramiona... Kero
-Czyli jednak o mnie nie zapomnisz...- powiedział
-Nigdy...- dodałam. Zostawiłam go
-Rous... została ci jeszcze jedna osoba do ocalenia- powiedziała Kira. Wiedziałam kogo miała na myśli...
-Została nam ostateczna walka...jesteście pewni, że wygramy?- powiedziała Chakie
-Tak, bo w końcu jesteśmy wszyscy razem- powiedział Damien, popychając lekko Chakie bokiem. Chakie zarumieniła się. Kiwnęłam głową. Wyszliśmy na korytarz... Byliśmy przed drzwiami gdzie miał odbyć się koniec wszystkich tragedii...


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz