Rozdział 4
Poszłam spać, a z samego ranna przywieźli mi już wszystkie końcowe meble do mojego domu. Byłam już po jedzenie... ogólnie to na zakupach. Właśnie jadłam drugie śniadanie, gdy ktoś zaczął do mnie pukać. Otworzyłam drzwi, stała w nim niebieska dziewczyna pegaz z tęczową grzywą
-Hejka Rous, Zecora kazała nam was pilnować i wypadło na to, że ja pilnuje ciebie. A więc co wolisz zrobić pierwsze, kilka okrążeń wokół Ponywile czy może akrobacje powietrzne?- spytała
-A mogę najpierw zjeść?- spytałam
-Ta jasne, ale pośpiesz się!- powiedziała. Szybko zjadłam i wyszłam
-Okej, to zacznijmy od okrążeń- powiedziała i ruszyliśmy na "linie startową". Gdy byliśmy na miejscu zaczęliśmy się rozciągać
-Powiedz, szybka jesteś?- spytałam
-Ja? Szybka? Dziewczyno! Ja potrafię zrobić ponad dźwiękowe bum!- krzyknęła podniecona
-Okej! Gotowa?.... Do startu... Start!- krzyknęła, od razu wyruszyliśmy. Tak jak myślałam Rainbow Dash... bo tak się ona nazywa, była szybsza ode mnie. Starałam się ją wyprzedzić, ale moje trudy poszły na nic. Połowa treningu za nami... nawet nie wiem po co to robimy... ale przynajmniej poćwiczę szybsze latanie, zawsze może mi się to przydać
-Okej Rous, teraz akrobacje! Przygotowałam specjalnie na tą okazje tor przeszkód z chmur, ja zaczynam. Pokaże ci co i jak- powiedziała i wystartowała. Pierwszy był slalom, potem obręczę a na końcu trzebabyło wylądować
-Dasz sobie rade?- spytała podlatując do mnie
-Ta jasne- powiedziałam. Przygotowałam się i wystartowałam, przyznam, że byłam dobra w akrobatyce w powietrzu. Często to robiłam. Szybko przeszłam tor i idealnie wylądowałam
-Świetnie Rous! A teraz zobaczmy jak radzą sobie inni- powiedziała Dash. Poleciałyśmy do domu Rarity... a przynajmniej tak mi powiedziała Dash. Gdy byłyśmy na miejscu w domu była Chakie, Snowflake, Tymon i reszta przyjaciółek Twilight
-Mam takie pytanie... Czy księżniczka Celestia nie mogła by no nie wiem... jakoś zaczarować Ponywille żeby nic tu strasznego nie weszło?- spytała się Snowflake
-To nie jest takie proste, księżniczka Celestia i księżniczka Luna są zajęte przygotowaniami do wielkiej Gali Grant Galopu- powiedziała Twilight
-A no właśnie dziewczyny, mam dla was bombowe stroje. Będą idealne na nową galę!- powiedział biały jednorożec... to chyba była Rarity
-Dziewczyny jesteśmy!- powiedziała Dash
-O jaką galę wam chodzi?- Co to jest?- spytałam
-Czy ty nie wiesz co to jest wielka Gala?! Dziewczyno! To najlepsze co możesz sbie wyobrazić! Piękna, spokojna atmosfera, bogaci ludzie i cudne stroje!- powiedziała Rarity
-I świetna zabawa!- krzyknęła... chyba Pinki Pie... nie wiem do końca, niby po drodze Dash mówiła mi o jej przyjaciółkach, chwaliła się też, że jej ponad dźwiękowe bum może decydować o losach Equestri... że niby bez niej to by Equestrie opanowały złe moce
-I my na to idziemy?- spytała
-Tak, byśmy mieli dobrą zabawę i wszystkie byśmy były w jednym miejscu dlatego moglibyśmy lepiej was pilnować- powiedziała Twilight
-Koniec tego gadania! Czas przymierzyć sukienki!- powiedziała Rarity. Zaczęła zakładać na nas jej sukienki. Gdy w końcu się zdecydowała mogłyśmy spojrzeć w lustro. Dla mnie wybrała purpurowo-białą sukienkę, Chakie miała kolorową, Snowflake miała taką... niebiesko-niebieską?... Po prostu w odcieniach niebieskiego, a Tymon miał czarno-biało-czerwony garnitur
-Wow... są przepiękne- powiedziałam
-Ta szkoda, że w modzie teraz są "proste" sukienki, starałam je jak najlepiej uprościć byście byli na topie- powiedziała Rarity. Ściągnęliśmy sukienki ponieważ Gala jest dopiero jutro... mam nadzieje, że będziemy tam bezpieczni... będzie tam Celestia i Luna... Tak, na pewno będziemy bezpieczni. Dash i ja poleciałyśmy dalej latać nie wiem co robili inni, ale na pewno mieli zajęcie by zapomnieć o tym czymś...
poniedziałek, 28 listopada 2016
niedziela, 27 listopada 2016
Rozdział 3
Otworzyłam drzwi... I omal nie dostałam zawału, bo na środku znajdowała się jakaś dziwna postać, bo dokładnym obejrzeniu zobaczyłam, że to zebra
-Cóż... Wiem, że mnie się wystraszyłaś... wiem też po co tu przybyłaś...- zaczęłam mówić, ja tylko stałam jak wbita w ziemię i patrzałam na gadającą zebrę
-Możesz odczuwać złość, że twój dom naruszył ktoś, ale bać nie musisz się, ja tylko chce przywitać cię- powiedziała
-Eee.. Okey... nie wiem po co tu jesteś... ani kim jesteś, ale nie będę niegrzeczna i się przedstawię... Jestem...- zaczęłam mówić, ale zebra mi przerwała
-Wiem doskonale kim jesteś, bo twoich rodziców znam... ja jestem Zecora i coś do przekazania tobie mam- dalej rymowała... ale po co? Tak nauczyła się mówić? Czy to tak okazjonalnie?
-Co takiego? Dopiero się tu wprowadziłam... Mam się czegoś tu bać?- spytałam
-Tak, bój się swej przyszłości, bo wiele będzie tam przykrości, jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej, przybądź do mojego domu pędem...- powiedziała i znikła
-Eee... To było dziwne...- powiedziałam do siebie. Weszłam do domu. Pokoje były już gotowe. Poszłam do pokoju na górze i położyłam tam moje walizki. Padłam na łóżko jak dąb, zmęczona podróżą i pierwszym zaskakującym przywitaniem w tym mieście... Zecora... zebra...dom... mówiłam sobie w głowie do momentu kiedy zasnęłam. Obudziło mnie pukanie. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi... przede mną stał jakiś pegaz dziewczyna
-Przepraszam... ty jesteś Rous?- spytała cichym głosem
-Tak...- odpowiedziałam
-Mam cię gdzieś zaprowadzić- powiedziała
-Czy to ma jakiś związek z tą zebrą?- spytałam
-Z Zecorą?... E... Tak...- odpowiedziała
-Okey.... chodźmy- powiedziałam. Ruszyłyśmy w stronę lasu. Gdy byłyśmy na miejscu zobaczyłam wielkie drzewo, na których były drzwi...to chyba dom tej Zecory... Weszłyśmy do środka
-Zecora.. Rous już jest- powiedziała
-Dziękuje Flutershy, że mi pomogłaś, już myślałam, że mnie zawiodłaś. Na ciebie Rous trzeba było długo czekać, inni w tym czasie mogliby na ciebie narzekać- powiedziała
-Przepraszam, ale mówiłaś, że jeśli będę chciała to mam przyjść, a ja byłam zmęczona po podróży... noi zasnęłam- powiedziałam
-Rozumiem twe zakłopotanie... ale pamiętasz tamten pociąg... czemu się był tak szybko, o to jest pytanie- powiedziała
-Masz racje... to naprawdę było dziwne...- powiedziałam
-Te nagłą zmiane spowodowało coś... co ma w sobie ciemną moc...- powiedziała. Nagle do domu weszła Chaki, Tymon i Snowflake z jakimiś innymi kucykami i alicornem?
-Zecoro już jesteśmy- powiedziała księżniczka
-Po co tu oni?- spytałam
-O tym właśnie chcemy wa powiedzieć- powiedział alicorn
-Jestem Twilight, a to moje przyjaciółki. Zecora nas wezwała, bo mówiła, że czuję zbliżającą się złą moc i to ma związek z wami- dodała
-Serio? Chyba żadne z nas nie ma złych zamiarów... może tylko one chcą zamienić świat w bazę z poduszek- powiedział Tymon wskazując na Chakie i Snowflake. Zecora podeszła do niego
-Nie wiemy kto z was tej złej mocy jest przyczyną, bo dopiero tu wasza historia się zaczyna- powiedziała
-I co mamcie... czy mamy z tym zrobić?- spytała Snowflake
-Tego.... jeszcze nie wiemy. Zecora stara się coś zrobić. Na razie możecie iść, ale bądźcie ostrożni- powiedziała Twilight. Wyszliśmy z domu Zecory i ruszyliśmy do Ponywille
-Rous, ty byłaś tam wcześniej. Mówiła ci coś jeszcze ta zebra?- spytała się Chakie
-Tak, że właśnie ta zła moc spowodowała te szybkie przybycie pociągu- odpowiedziałam
-Hmm... ciekawe. Czyli coś chciało żebyśmy się tu szybciej znaleźli...- powiedziała Snowflake
-Ehh... Myślałem, że to jakiś przypadek, a teraz okazuje się, że coś chce nas dorwać. Te miejsce jest nienormalne...- powiedział Tymon
-Dla ciebie chyba wszystko jest nienormalne- powiedziała Chakie
-Bo wiesz, u mnie w mieście było mało jednorożców, więc było mało magii i dużo normalnych rzeczy- odpowiedział
-Uspokójcie się, coś chce nas prawdopodobnie opętać czy zabić, a wy się kłucice zamiast pomyśleć co to jest i jak to powstrzymać!- powiedziała Snowflake
-Ona ma racje- powiedziałam. Tymon i Chakie tylko prychnęli i szli dalej. Gdy biliśmy na miejscu każde z nas ruszyło do siebie.
Otworzyłam drzwi... I omal nie dostałam zawału, bo na środku znajdowała się jakaś dziwna postać, bo dokładnym obejrzeniu zobaczyłam, że to zebra
-Cóż... Wiem, że mnie się wystraszyłaś... wiem też po co tu przybyłaś...- zaczęłam mówić, ja tylko stałam jak wbita w ziemię i patrzałam na gadającą zebrę
-Możesz odczuwać złość, że twój dom naruszył ktoś, ale bać nie musisz się, ja tylko chce przywitać cię- powiedziała
-Eee.. Okey... nie wiem po co tu jesteś... ani kim jesteś, ale nie będę niegrzeczna i się przedstawię... Jestem...- zaczęłam mówić, ale zebra mi przerwała
-Wiem doskonale kim jesteś, bo twoich rodziców znam... ja jestem Zecora i coś do przekazania tobie mam- dalej rymowała... ale po co? Tak nauczyła się mówić? Czy to tak okazjonalnie?
-Co takiego? Dopiero się tu wprowadziłam... Mam się czegoś tu bać?- spytałam
-Tak, bój się swej przyszłości, bo wiele będzie tam przykrości, jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej, przybądź do mojego domu pędem...- powiedziała i znikła
-Eee... To było dziwne...- powiedziałam do siebie. Weszłam do domu. Pokoje były już gotowe. Poszłam do pokoju na górze i położyłam tam moje walizki. Padłam na łóżko jak dąb, zmęczona podróżą i pierwszym zaskakującym przywitaniem w tym mieście... Zecora... zebra...dom... mówiłam sobie w głowie do momentu kiedy zasnęłam. Obudziło mnie pukanie. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi... przede mną stał jakiś pegaz dziewczyna
-Przepraszam... ty jesteś Rous?- spytała cichym głosem
-Tak...- odpowiedziałam
-Mam cię gdzieś zaprowadzić- powiedziała
-Czy to ma jakiś związek z tą zebrą?- spytałam
-Z Zecorą?... E... Tak...- odpowiedziała
-Okey.... chodźmy- powiedziałam. Ruszyłyśmy w stronę lasu. Gdy byłyśmy na miejscu zobaczyłam wielkie drzewo, na których były drzwi...to chyba dom tej Zecory... Weszłyśmy do środka
-Zecora.. Rous już jest- powiedziała
-Dziękuje Flutershy, że mi pomogłaś, już myślałam, że mnie zawiodłaś. Na ciebie Rous trzeba było długo czekać, inni w tym czasie mogliby na ciebie narzekać- powiedziała
-Przepraszam, ale mówiłaś, że jeśli będę chciała to mam przyjść, a ja byłam zmęczona po podróży... noi zasnęłam- powiedziałam
-Rozumiem twe zakłopotanie... ale pamiętasz tamten pociąg... czemu się był tak szybko, o to jest pytanie- powiedziała
-Masz racje... to naprawdę było dziwne...- powiedziałam
-Te nagłą zmiane spowodowało coś... co ma w sobie ciemną moc...- powiedziała. Nagle do domu weszła Chaki, Tymon i Snowflake z jakimiś innymi kucykami i alicornem?
-Zecoro już jesteśmy- powiedziała księżniczka
-Po co tu oni?- spytałam
-O tym właśnie chcemy wa powiedzieć- powiedział alicorn
-Jestem Twilight, a to moje przyjaciółki. Zecora nas wezwała, bo mówiła, że czuję zbliżającą się złą moc i to ma związek z wami- dodała
-Serio? Chyba żadne z nas nie ma złych zamiarów... może tylko one chcą zamienić świat w bazę z poduszek- powiedział Tymon wskazując na Chakie i Snowflake. Zecora podeszła do niego
-Nie wiemy kto z was tej złej mocy jest przyczyną, bo dopiero tu wasza historia się zaczyna- powiedziała
-I co mamcie... czy mamy z tym zrobić?- spytała Snowflake
-Tego.... jeszcze nie wiemy. Zecora stara się coś zrobić. Na razie możecie iść, ale bądźcie ostrożni- powiedziała Twilight. Wyszliśmy z domu Zecory i ruszyliśmy do Ponywille
-Rous, ty byłaś tam wcześniej. Mówiła ci coś jeszcze ta zebra?- spytała się Chakie
-Tak, że właśnie ta zła moc spowodowała te szybkie przybycie pociągu- odpowiedziałam
-Hmm... ciekawe. Czyli coś chciało żebyśmy się tu szybciej znaleźli...- powiedziała Snowflake
-Ehh... Myślałem, że to jakiś przypadek, a teraz okazuje się, że coś chce nas dorwać. Te miejsce jest nienormalne...- powiedział Tymon
-Dla ciebie chyba wszystko jest nienormalne- powiedziała Chakie
-Bo wiesz, u mnie w mieście było mało jednorożców, więc było mało magii i dużo normalnych rzeczy- odpowiedział
-Uspokójcie się, coś chce nas prawdopodobnie opętać czy zabić, a wy się kłucice zamiast pomyśleć co to jest i jak to powstrzymać!- powiedziała Snowflake
-Ona ma racje- powiedziałam. Tymon i Chakie tylko prychnęli i szli dalej. Gdy biliśmy na miejscu każde z nas ruszyło do siebie.
Rozdział 2
Po ciężkiej nocy spowodowanej gadaniem Chakie i Snowflake w swoim "obozie poduszek". Tymon też raczej się nie wyspał, ale no nie mieliśmy większego wyboru w pokojach, bo wszystkie były zajęte. Jeszcze jedna noc... i będziemy na miejscu... Przejdźmy do teraźniejszości. Siedzę przy stole z Tymonem czekając na nasze śniadanie
-Jeszcze jedna nie przespana noc, a wywalę te dziewczyny przez okno...- powiedział Tymon ziewając
-Zgadzam się z tobą- odpowiedziałam. Wreszcie dostaliśmy śniadanie, gdy zjedliśmy poszliśmy do naszego pokoju. To co ujrzeliśmy prawie zwaliło nas z nóg, cały pokój, wszystkie ściany, okna... po prostu wszystko było w dżemie i piórach!
-Co to ma być?!- krzyknęłam, bo nie wytrzymałam
-To nasz świat- powiedziała Snowflake. Tymon wszystko posprzątał i podszedł do dziewczyn
-Jeszcze nie wyśpię się przez was, jeszcze raz zobaczę latające poduszki i pióra, jeszcze raz rozwalicie nas pokój, a załatwię wam bilet w jedną stronę na księżyc!- krzyknął. Dziewczyny zamilkły
-Dziękuje!- krzyknął i usiadł. Nie wiedziałam, że będę mieć takie zadymy w podróży... Dziewczyny siedziały spokojnie. Nagle zaczęliśmy słyszeć szumy w głośniku
-Uwaga, ogłaszamy, że pociąg opóźni się z powodu anomalii pogodowych- powiedział jakiś głos
-Anomalii? Przecież pogoda jest dobra- powiedziałam i otworzyłam okno, nagle kupa śniegu spadła mi na twarz, od razu zamknęłam okno
-Serio? Mam tu siedzieć z nimi?- spytała Tymon
-Nas też to nie cieszy- powiedziała Snowflake. Od razu wiedziałam, że się nie polubią, a ja będę musiała to wszystko znosić
-Przepraszamy, jednak będziemy szybciej- powiedział... ale jakiś inny i bardziej groźny głos? Brzmiał bardzo dziwnie. Otworzyłam okno i zobaczyłam, że jest bardzo słonecznie. To było dziwne... Bardzo dziwne... ale nie przejmowałam się tym, bo zaraz będziemy na miejscu... Usiadłam i zajęłam się czytaniem książki, bo wreszcie Chakie mi ją oddała. Właśnie weszłam na temat opętania, nie za bardzo lubiłam te tematy, ale zawsze sobie mówię, że nawet takie coś może mnie kiedyś spotkać. Nagle pociąg zaczął się trząś i się zatrzymał, aż książka wypadła mi z ręki
-Jesteśmy na miejscu... miłego dnia- powiedział znowu ten straszny głos
-Co?! Tak szybko?! Ale jak to możliwe?!- powiedziała Chakie
-Racja... to jakoś podejrzane...- powiedziałam. Wzięłam swoje walizki i wyszłam. Widziałam już Ponywille, mój nowy dom. Tak się zagapiłam, że aż na kogoś wpadłam
-Oh, Przepraszam- powiedział
-Nie, to moja wina. Zagapiłam się- powiedziałam. Chłopak podał mi kopytko. Wstałam
-Dziękuje- odpowiedziałam i poszłam
-Uuuu... widzę, że ktoś tu się zakochał w strażniku- powiedziała podchodząc do mnie Chaki
-Co ty... on? weź przestań- powiedziałam
-Ej, Rous. Od razu było widać, że się rumienisz- powiedziała Snowflake
-Mam dość, idę- powiedziałam biorąc w zęby walizki, poleciałam zobaczyć mój nowy dom. Już z daleka było go widać. Byłam już przy nim. Otworzyłam drzwi...
Po ciężkiej nocy spowodowanej gadaniem Chakie i Snowflake w swoim "obozie poduszek". Tymon też raczej się nie wyspał, ale no nie mieliśmy większego wyboru w pokojach, bo wszystkie były zajęte. Jeszcze jedna noc... i będziemy na miejscu... Przejdźmy do teraźniejszości. Siedzę przy stole z Tymonem czekając na nasze śniadanie
-Jeszcze jedna nie przespana noc, a wywalę te dziewczyny przez okno...- powiedział Tymon ziewając
-Zgadzam się z tobą- odpowiedziałam. Wreszcie dostaliśmy śniadanie, gdy zjedliśmy poszliśmy do naszego pokoju. To co ujrzeliśmy prawie zwaliło nas z nóg, cały pokój, wszystkie ściany, okna... po prostu wszystko było w dżemie i piórach!
-Co to ma być?!- krzyknęłam, bo nie wytrzymałam
-To nasz świat- powiedziała Snowflake. Tymon wszystko posprzątał i podszedł do dziewczyn
-Jeszcze nie wyśpię się przez was, jeszcze raz zobaczę latające poduszki i pióra, jeszcze raz rozwalicie nas pokój, a załatwię wam bilet w jedną stronę na księżyc!- krzyknął. Dziewczyny zamilkły
-Dziękuje!- krzyknął i usiadł. Nie wiedziałam, że będę mieć takie zadymy w podróży... Dziewczyny siedziały spokojnie. Nagle zaczęliśmy słyszeć szumy w głośniku
-Uwaga, ogłaszamy, że pociąg opóźni się z powodu anomalii pogodowych- powiedział jakiś głos
-Anomalii? Przecież pogoda jest dobra- powiedziałam i otworzyłam okno, nagle kupa śniegu spadła mi na twarz, od razu zamknęłam okno
-Serio? Mam tu siedzieć z nimi?- spytała Tymon
-Nas też to nie cieszy- powiedziała Snowflake. Od razu wiedziałam, że się nie polubią, a ja będę musiała to wszystko znosić
-Przepraszamy, jednak będziemy szybciej- powiedział... ale jakiś inny i bardziej groźny głos? Brzmiał bardzo dziwnie. Otworzyłam okno i zobaczyłam, że jest bardzo słonecznie. To było dziwne... Bardzo dziwne... ale nie przejmowałam się tym, bo zaraz będziemy na miejscu... Usiadłam i zajęłam się czytaniem książki, bo wreszcie Chakie mi ją oddała. Właśnie weszłam na temat opętania, nie za bardzo lubiłam te tematy, ale zawsze sobie mówię, że nawet takie coś może mnie kiedyś spotkać. Nagle pociąg zaczął się trząś i się zatrzymał, aż książka wypadła mi z ręki
-Jesteśmy na miejscu... miłego dnia- powiedział znowu ten straszny głos
-Co?! Tak szybko?! Ale jak to możliwe?!- powiedziała Chakie
-Racja... to jakoś podejrzane...- powiedziałam. Wzięłam swoje walizki i wyszłam. Widziałam już Ponywille, mój nowy dom. Tak się zagapiłam, że aż na kogoś wpadłam
-Oh, Przepraszam- powiedział
-Nie, to moja wina. Zagapiłam się- powiedziałam. Chłopak podał mi kopytko. Wstałam
-Dziękuje- odpowiedziałam i poszłam
-Uuuu... widzę, że ktoś tu się zakochał w strażniku- powiedziała podchodząc do mnie Chaki
-Co ty... on? weź przestań- powiedziałam
-Ej, Rous. Od razu było widać, że się rumienisz- powiedziała Snowflake
-Mam dość, idę- powiedziałam biorąc w zęby walizki, poleciałam zobaczyć mój nowy dom. Już z daleka było go widać. Byłam już przy nim. Otworzyłam drzwi...
Rozdział 1
Stałam już na przystanku, z dwoma wielkimi walizkami czekając na mój autobus do Ponyvilie. Będę musiała poczekać Woldejn, mój rodzinny dom... w końcu jestem już dorosła i mogę zacząć sama prowadzić swoje życie, ale nadal będę tęsknić za moimi rodzicami... spędziliśmy tyle pięknych chwil. Nagle zobaczyłam pociąg
-Ponywille wsiada!- krzyknął jakiś pan w pociągu. Wzięłam moje walizki i zaczęłam szukać wolnego pokoju... Akurat znalazłam wolny pokój. Usiadłam i wyciągnęłam moją książkę o magii, chodź jestem pegazem to jednak lubię poczytać o tym z czego można zrobić różne rzeczy, kto wie czy nie przydadzą mi się w przyszłości. Nagle ktoś zapukał do drzwi, otworzyły się, a w nich stał różowy kucyk
-O masz wolne! Mogę się przyłączyć?- spytała. Wyglądała na bardzo sympatyczną
-Tak, jasne. Wejdź- odpowiedziałam. Kucyk miał jedną walizkę... ozdobioną naklejkami z gier i tęczy. Usiadła naprzeciwko mnie
-Gdzie tu są łóżka?- spytała
-Rozsuwają się ze ściany- odpowiedziałam. Znalazła rączke i wyciągnęła swoje łóżko. Od razu na niego wskoczyła i zaczęła po nim skakać
-Co tam czytasz?- spytała układając dach z poduszek
-Książkę o magii- odpowiedziałam
-A po co? Przecież jesteś pegazem, jak ja- powiedziała i pomachała swoimi skrzydłami rozwalając domek z poduszek
-Nie wiem, może mi się później przyda ta wiedza- powiedziałam
-Odłóż to i baw się!- krzyknęła wyrzucając mi książkę z ręki -Będziemy tu 42 godziny! Zabawmy się!- dodała i złapał za kopyta. Wyciągnęła mnie na środek pokoju i zaczęła się obkręcać wokół osi
-Stoooooooop!- krzyknęłam. Puściła mnie i poleciałam na jej łóżko
-Ja.... chce.... przeżyć tę podróż...- powiedziałam dysząc
-Oj przepraszam, zapomniałam, że inni mogą inaczej traktować moje wygłupy- powiedziała. Usiadłam do siebie, moja książka gdzieś się zgubiła więc po prostu patrzałam w okno. Zatrzymaliśmy się
-O!!! Może będziemy miei gości!- krzyknęła
-Ej, a tak w ogóle to jak się nazywasz?- spytałam
-Chakie Fluff, a ty?- spytała
-Rous Scwarts- odpowiedziałam. Nagle ktoś zapukał, Chakie szybko podleciała i otworzyła drzwi. Stał w nich jednorożec, chłopak. Chakie złapała go z kopyto i wciągnęła do pokoju
-Siadaj i rozgość się!- powiedziała
-Eee... dzięki?- odpowiedział i magicznie przeniósł swoją walizkę do pokoju
-Jestem Chakie, a to jest Rous, a ty jak się nazywasz?- spytała
-Jestem Tymon- odpowiedział
-Ktoś jeszcze do nas dołączy?- spytałam trochę znudzona
-Pewnie! Im więcej tym lepiej!- krzyknęła Chakie. Znowu się zatrzymaliśmy i tak jak Chakie chciała tak się stało, doszła do nas jeszcze jedna dziewczyna, jednorożec. Nazywała sie Snowflake i od razu polubiły się. One się wygłupiały, Tymon grał na konsoli, a ja rysowałam krajobraz za oknem, akurat strasznie mnie zainspirował, pięknę łąki... rzeki... i zachód słońca. Rysunek wyszedł nawet dobrze. Tylko, że od razu go straciłam, bo Chakie zrobiła sobie z niego czapeczkę. Ehh... zapowiadała się naprawdę długa podróż...
Stałam już na przystanku, z dwoma wielkimi walizkami czekając na mój autobus do Ponyvilie. Będę musiała poczekać Woldejn, mój rodzinny dom... w końcu jestem już dorosła i mogę zacząć sama prowadzić swoje życie, ale nadal będę tęsknić za moimi rodzicami... spędziliśmy tyle pięknych chwil. Nagle zobaczyłam pociąg
-Ponywille wsiada!- krzyknął jakiś pan w pociągu. Wzięłam moje walizki i zaczęłam szukać wolnego pokoju... Akurat znalazłam wolny pokój. Usiadłam i wyciągnęłam moją książkę o magii, chodź jestem pegazem to jednak lubię poczytać o tym z czego można zrobić różne rzeczy, kto wie czy nie przydadzą mi się w przyszłości. Nagle ktoś zapukał do drzwi, otworzyły się, a w nich stał różowy kucyk
-O masz wolne! Mogę się przyłączyć?- spytała. Wyglądała na bardzo sympatyczną
-Tak, jasne. Wejdź- odpowiedziałam. Kucyk miał jedną walizkę... ozdobioną naklejkami z gier i tęczy. Usiadła naprzeciwko mnie
-Gdzie tu są łóżka?- spytała
-Rozsuwają się ze ściany- odpowiedziałam. Znalazła rączke i wyciągnęła swoje łóżko. Od razu na niego wskoczyła i zaczęła po nim skakać
-Co tam czytasz?- spytała układając dach z poduszek
-Książkę o magii- odpowiedziałam
-A po co? Przecież jesteś pegazem, jak ja- powiedziała i pomachała swoimi skrzydłami rozwalając domek z poduszek
-Nie wiem, może mi się później przyda ta wiedza- powiedziałam
-Odłóż to i baw się!- krzyknęła wyrzucając mi książkę z ręki -Będziemy tu 42 godziny! Zabawmy się!- dodała i złapał za kopyta. Wyciągnęła mnie na środek pokoju i zaczęła się obkręcać wokół osi
-Stoooooooop!- krzyknęłam. Puściła mnie i poleciałam na jej łóżko
-Ja.... chce.... przeżyć tę podróż...- powiedziałam dysząc
-Oj przepraszam, zapomniałam, że inni mogą inaczej traktować moje wygłupy- powiedziała. Usiadłam do siebie, moja książka gdzieś się zgubiła więc po prostu patrzałam w okno. Zatrzymaliśmy się
-O!!! Może będziemy miei gości!- krzyknęła
-Ej, a tak w ogóle to jak się nazywasz?- spytałam
-Chakie Fluff, a ty?- spytała
-Rous Scwarts- odpowiedziałam. Nagle ktoś zapukał, Chakie szybko podleciała i otworzyła drzwi. Stał w nich jednorożec, chłopak. Chakie złapała go z kopyto i wciągnęła do pokoju
-Siadaj i rozgość się!- powiedziała
-Eee... dzięki?- odpowiedział i magicznie przeniósł swoją walizkę do pokoju
-Jestem Chakie, a to jest Rous, a ty jak się nazywasz?- spytała
-Jestem Tymon- odpowiedział
-Ktoś jeszcze do nas dołączy?- spytałam trochę znudzona
-Pewnie! Im więcej tym lepiej!- krzyknęła Chakie. Znowu się zatrzymaliśmy i tak jak Chakie chciała tak się stało, doszła do nas jeszcze jedna dziewczyna, jednorożec. Nazywała sie Snowflake i od razu polubiły się. One się wygłupiały, Tymon grał na konsoli, a ja rysowałam krajobraz za oknem, akurat strasznie mnie zainspirował, pięknę łąki... rzeki... i zachód słońca. Rysunek wyszedł nawet dobrze. Tylko, że od razu go straciłam, bo Chakie zrobiła sobie z niego czapeczkę. Ehh... zapowiadała się naprawdę długa podróż...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)